„Koń, jaki jest, każdy widzi” – wystarczy spróbować wędrówki na jego grzbiecie po leśnym szlaku, by docenić rekreacyjne walory kołysania w siodle. Był czas, że żywot polskich koni zawisł od Lasów Państwowych, które, zatrudniając wozaków przy zrywce i wywozie drewna, zapewniły egzystencję tego związanego z człowiekiem zwierzęcia.
Koń zresztą bywał hodowany w leśniczówkach, dając realną pomoc ich gospodarzom. Starsi leśnicy pamiętają, że jeszcze 30 lat temu wraz z pensją otrzymywali dodatek „na utrzymanie konia”. Dzisiaj, gdy prace leśne wykonywane są przede wszystkim przy użyciu urządzeń mechanicznych,konia w lesie można
spotkać niemal wyłącznie pod siodłem. Dla osób o kawaleryjskich upodobaniach wyznaczono setki kilometrów tras konnych.
![]() |
Leśnicy wskazali dawne trakty i nieużywane szlaki, którymi bez szkody dla lasu można było poprowadzić szlaki hippiczne. Dlatego dziś, jak przed wiekami, w leśnych ostępach spotyka się czasami prawdziwe kawalkady jeźdźców. Jazdę konną uprawia wielu leśników,a są i tacy, którzy utrzymują małe tabuny koników polskich i coraz bardziej popularnych hucułów.
Jedną z najciekawszych tras jest Transbeskidzki Szlak Konny Brenna – Wołosate
długości 600 km, który przebiega w większości terenami leśnymi.To najdłuższy szlak konny w Europie – w jego wyznaczaniu brali udział leśnicy.
Tekst: E. Marszałek
![]() | |||||||||||||||
![]() | |||||||||||||||
|