W Bieszczadach niedźwiedź zaatakował człowieka
Niedźwiedzie nie atakują ludzi, jeśli nie czują się zagrożone. Tym razem jednak ofiarą zwierzęcia padł w Bieszczadach 54-letni mężczyzna. Jego życiu nic nie zagraża.
Niedźwiedź zaatakował na terenie Nadleśnictwa Lutowiska. Zadał mężczyźnie liczne rany szarpane. Drapieżnika udało się odpędził krzykami 20-letniemu synowi poszkodowanego. Pomógł też ojcu dotrzeć do najbliższej miejscowości Sękowiec k. Zatwarnicy. Stamtąd rannego mężczyznę przetransportowano śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Sanoku, gdzie przeszedł zabieg chirurgiczny.
Co stało się w lesie badał jeszcze tego samego dnia zespół wyznaczony przez nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska. Na miejscu ataku znaleziono czapkę poszkodowanego ze śladami pazurów oraz ślady krwi. Tropy niedźwiedzia wskazywały, że była to duża samica, prawdopodobnie opiekująca się swoim młodym. Zdarzenie miało miejsce na ścieżce leśnej i z formalnego punktu widzenia było to poza oznakowaną ostoją zwierzyny.
 |
Fot. Cezary Korkosz |
- Ten osobnik był widywany przez leśników w okolicy, jednak dotąd nie sprawiał kłopotów – twierdzi nadleśniczy Marek Bajda. – Tym razem musiał jednak uznać mężczyzn za intruzów naruszających jego terytorium, dlatego zaatakował. Na szczęście mężczyzna uszedł z życiem, choć skończyło się na poważnych obrażeniach.
Na przestrzeni ostatnich lat kilkakrotnie dochodziło w bieszczadzkich lasach do ataków niedźwiedzi na ludzi. Niemal zawsze zdarzały się one wtedy, gdy człowiek podszedł zbyt blisko gawry lub zaskoczył niedźwiedzia w trakcie żerowania.
Fachowcy twierdzą, że niedźwiedź nigdy nie zaatakuje, jeśli nie czuje się zagrożony. Gdy zdarzy się nam znaleźć się oko w oko z misiem należy zachował spokój i starać się powoli oddalić z tego miejsca. Paniczna ucieczka może wywołać tylko odruchowy atak u drapieżnika – przekonuje Tadeusz Zając, emerytowany zastępca nadleśniczego w Lutowiskach, który wielokrotnie spotykał się z niedźwiedziami i zawsze wychodził bez szwanku. Jeśli jednak zostaniemy zaatakowani, należy rzucić się na ziemię twarzą do niej, osłaniając jednocześnie rękami głowę.
Edward Marszałek
Rzecznik prasowy RDLP w Krośnie